W ostatnią niedzielę Mikołaj Adamczyk dotarł do bazy pod Mount Everest (5364 m) i tym samym został prawdopodobnie najmłodszym zdobywcą tak dużej wysokości. Mikołaj ma 6 lat.
Najmłodszy Polak na Evereście
„Prawdopodobnie” dlatego, że mając na względzie migracje rdzennych mieszkańców i pracę jaką w Himalajach wykonują Szerpowie możliwe, że już ktoś tego dokonał wcześniej. Jest jednak najmłodszym Polakiem, który wszedł tak wysoko.
6-latek chodzi po górach nie od dziś. Na swoim koncie ma między innymi szczyty takie jak: Giewont, Mnich, Świnica, Rysy, Krywań, Tofana di Rozes.
Jego ojciec, pan Łukasz, regularnie uczestniczy w górskich wspinaczkach, a wyjazdy organizuje tak, by obecni byli na nich także żona i syn. Wyjazdy, dodajmy, organizowane się profesjonalnie, jeśli chodzi o zabezpieczenia i sprzęt.
Jak zapewnił ojciec chłopca wszystko zostało przygotowane z największym naciskiem na bezpieczeństwo. Wyprawę do bazy pod Mount Everestem pomagali przygotowywać ratownicy, lekarze i producenci sprzętu. Na specjalne zamówienie wykonano dla Mikołaja najmniejsze na świecie raki i czekany.
Wieczorem 21 lutego Łukasz Adamczyk napisał w mediach społecznościowych:
Jest nam niezmiernie miło poinformować, że mamy najmłodszego Polaka na świecie, który 20.02.2022 o godz 10:05 czasu polskiego zdobył zimą Everest Base Camp, pobijając jednocześnie rekord świata wysokości wśród dzieci. Mikołaj Adamczyk osiągnął w zimowych warunkach wysokość 5364 m. Dziękujemy wszystkim za wiarę i wsparcie naszego projektu Mikołaj Adamczyk Winter Expedition 2022.
Wielicki: nie róbmy z tego sensacji
Dojście do bazy pod Everestem sprawiło, że o sześciolatku zaczęło być głośno. Sprawę tę podchwyciły media. Sceptycznie do całej tej narracji jest nastawiony Krzysztof Wielicki, który 42 lata temu zaliczył zimowe wejście na szczyt.
– Trudno to uznać za jakiś sukces czy wyczyn, choć medialnie to dobrze brzmi. Przecież na tę wysokość wnoszone są maluchy na plecach tragarzy, gdy rodzicom-turystom idącym w góry nie chce się już ich nieść – mówi w rozmowie ze Sport.pl Wielicki.
W sezonie bazę pod szczytem odwiedzają setki turystów, mniej jest ich w zimie. Poza tym pod Everestem na czterech tysiącach z hakiem normalnie żyją ludzie. To wejście Adamczyków traktowałbym raczej jak zwykły trekking. Pomysł jest oczywiście fajny, gdy mama i tata idą z synem w góry, ale chyba niepotrzebne jest nadawanie temu wydarzeniu jakiejś wyjątkowości – dodaje legenda polskiego alpinizmu.