31 stycznia prezes PZPN oficjalnie poinformował o tym, że selekcjonerem reprezentacji Polski został Czesław Michniewicz. Kontrakt będzie obowiązywał do końca 2022 roku z możliwością przedłużenia.
Saga z wyborem trenera naszych piłkarzy ciągnie się już od grudnia, kiedy to niespodziewanie z prowadzenia naszej kadry zrezygnował Paulo Sousa. Dość wspomnieć, że nowy prezes PZPN długo nie mógł się zdecydować, kto ma poprowadzić naszych zawodników w zbliżających się barażach. Wśród pretendentów wymieniano Fabio Cannavaro, Juergena Klinsmanna by skończyć na Andriju Szewczence. W tle był zawsze Adam Nawałka, jako ten chętny i gotowy poprowadzić nas do boju w meczu z Rosją.
Nie taki zły Michniewicz
Ostatecznie Kulesza wybrał Czesława Michniewicza. I wywołał lawinę. Nie chodzi wcale o to, że jest on słabym trenerem. Można mieć wiele zastrzeżeń do jego warsztatu, ale trzeba przyznać, że prowadząc U-21 spisał się całkiem nieźle.
Z Biało-Czerwonymi sięgnął po awans na mistrzostwa Europy, pokonując w barażach Portugalię. Podczas czempionatu na Starym Kontynencie Polacy nie przeszli przez fazę grupową. Zajęli trzecie miejsce, plasując się za Hiszpanią oraz Włochami. Polscy piłkarze okazali się natomiast lepsi od reprezentacji Belgii.
Kontrowersje wokół jego przeszłości
Powtórzę raz jeszcze – negatywne opinie na temat Michniewicza nie dotyczą jego dorobku jako trenera. Olbrzymie kontrowersje wzbudza jednak przeszłość trenera i jego kontakty z Ryszardem F. pseudonim „Fryzjer”, mózgiem piłkarskiej mafii, która przez lata odpowiadała za korupcję w polskim futbolu.
Czesław Michniewicz nigdy nie usłyszał zarzutów, ale prokuratura odkryła m.in. że aż 711 razy łączył się telefonicznie z „Fryzjerem”, co do dziś jest wypominane utytułowanemu trenerowi i kładzie się cieniem na jego reputacji.
Jeden z wątków śledztwa prowadzonego w sprawie „Fryzjera” dotyczył korupcji w Lechu Poznań w latach 2003-2005. Trenerem Kolejorza był wówczas Czesław Michniewicz.
Mecz ze Świtem
Prokuratorzy badali m.in. sprawę głośnego meczu między Lechem Poznań a Świtem Nowy Dwór Mazowiecki w 2004 r. Michniewicz wystawił wtedy rezerwowy skład, a jego zespół przegrał 0:1. Śledczy uznali, że mecz został sprzedany, a całą operację nadzorował „Fryzjer”. W sprawę zamieszani byli piłkarze Lecha Piotr R. i Waldemar K., którzy w 2019 r. zostali skazani za korupcję.
Pytanie czy Czesław Michniewicz wiedział o tym wszystkim?
W akcie oskarżenia śledczy przytoczyli relację Janusza Wójcika – wówczas trenera Świtu, w przeszłości selekcjonera reprezentacji Polski – który w sprawie tego meczu był w stałym kontakcie z Ryszardem F.
Z ustaleń prokuratury wynika, że Wójcik zapytał „Fryzjera”, czy o sprzedaży tego meczu został poinformowany Michniewicz. Miał się obawiać, że niewtajemniczony w sprawę trener swoimi zmianami może pokrzyżować uzgodnienia. Wtedy Ryszard F., rozmawiając cały czas z Wójcikiem, z drugiego telefonu miał zadzwonić do Michniewicza.
– Jak wyjaśnił Janusz Wójcik, z rozmowy, której się przysłuchiwał wynikało, że trener Czesław Michniewicz został poinformowany o sprzedaży meczu. W czasie tej rozmowy Ryszard F., jak wynika z relacji Janusza Wójcika, wydawał polecenia trenerowi Michniewiczowi, co do składu meczu, a Czesław Michniewicz wykazywał swoją zupełną podległość i posłuszeństwo wobec Ryszarda F. – czytamy w akcie oskarżenia.
Sam Michniewicz w przeszłości już wyjaśniał tę sprawę. Jak wyjawił, tamto spotkanie odbyło się między pierwszym i drugim meczem finału Pucharu Polski z Legią Warszawa. – Faktycznie, zagraliśmy bez pięciu podstawowych zawodników, ale że czterech z nich nie zagra, wiadomo było równo z gwizdkiem sędziego kończącym mecz z Legią w PP. I ta wiadomość była w tym momencie znana wszystkim nie tylko w Poznaniu i Nowym Dworze. W tamtym okresie żółte kartki jeszcze sumowało się z ligi i pucharów – opisał kilka lat temu na łamach portalu Weszło.com.
Z Polkowicami
Wątpliwości wzbudzało także spotkanie Lecha z Górnikiem Polkowice z 2004 roku. Szkoleniowiec wyznał, że kilka dni przed spotkanie, w restauracji, w której spędzał czas z rodziną podeszły do niego osoby, które chciały porozmawiać o zbliżającym się spotkaniu. Szkoleniowiec miał stanowczo odmówić rozmowy.
– Dodatkowo jadąc już na sam mecz, czując gęstą atmosferę, nakazałem kierowcy zatrzymać się w lesie, gdzie przeprowadziliśmy pełną rozgrzewkę przedmeczową. Dzięki temu na stadion w Polkowicach wjechaliśmy dosłownie chwilę przed pierwszym gwizdkiem sędziego (co pokazały kamery C+), od razu gotowi do gry. W ten niestandardowy sposób chciałem zminimalizować ryzyko jakichkolwiek kontaktów między moimi piłkarzami i działaczami lub piłkarzami Górnika, a także sam na takie kontakty nie miałem ochoty – wyznał Michniewicz.
Lech tamto spotkanie wygrał 2:0, a po meczu w autokarze jeden z pracowników klubu, choć Michniewicz wyznał, że to był jeden z piłkarzy, podszedł do niego i przekazał, że otrzymali specjalną premię. Zdaniem śledczych chodziło o 34 tysiące dolarów. Ta kwota została podzielona równo między pracowników i zawodników. Później były masażysta zespołu Robert D. zeznał, że pieniądze były od klubów, które z Górnikiem walczyły o utrzymanie.
Sam Michniewicz przekazał, że nic nie wiedział o tej premii przed meczem, ale jednocześnie nie widział w niej niczego złego. – To jest powszechne na świecie. Chorwacja była motywowana przez Rosjan w meczu z Anglią, decydującym o awansie do Euro 2008. Polacy byli motywowani przez Argentynę w 1974. Znam to z doniesień medialnych. Nie zaliczyłem tych pieniędzy do swojego dochodu i nie opodatkowałem ich – tłumaczył Michniewicz.
711 połączeń telefonicznych
Michniewicz wielokrotnie opowiadał, skąd wynikała jego znajomość z „Fryzjerem”. Trener poznał działacza w połowie lat 90. kiedy trafił do Amiki Wronki jako bramkarz, a klubem rządził właśnie Ryszard F. Wielokrotnie podkreślał, że jego relacje z „Fryzjerem” były czysto oficjalne. Czasem zdarzało mu się zwracać w prywatnych sprawach, jak np. pomocy w znalezieniu lekarza dla żony, czy pomocy w sprowadzeniu zagranicznego samochodu.
Naliczono 711 połączeń telefonicznych pomiędzy „Fryzjerem” a Michniewiczem. Ten ostatni nigdy nie usłyszał zarzutów, ani nie był o nic oskarżony.
Wątpliwości zostają
Ktoś powie, no i koniec tematu. Nie do końca. Problem w tym, że osoba prowadząca kadrę, podobnie jak i grający dla niej piłkarze, powinni być o nieposzlakowanej opinii. To nie jest zwykła praca. Mamy do czynienia z reprezentowaniem kraju na arenie międzynarodowej. Tego zaszczytu dostępują nieliczni i wybrani. W przypadku Michniewicza trudno nie pozbyć się wrażenia, że jego przeszłość budzi pewne wątpliwości.
Nie my jednak wybieramy selekcjonera. Uczynił to Cezary Kulesza, prezes PZPN. I to on jest odpowiedzialny za ten wybór. W kwestii sportowej, jak i zwyczajnie ludzkiej.