Tenis

Nadal dokonał niemożliwego. Horror w finale AO

• Zakładki: 114


Niedziela, 30 stycznia to ostatni dzień tenisowych zmagań na kortach Melbourne. O miano pierwszego zwycięzcy turnieju wielkoszlemowego  w 2022 roku walczyli Rafael Nadal  i Daniił Miedwiediew. Po horrorze wygrał ten pierwszy – 2:6, 6:7 (5-7), 6:4, 6:4, 7:5.

Hiszpan jest jednym z najbardziej utytułowanych tenisistów świata. Wystarczy tylko wspomnieć, że dzisiejszy mecz to jego 29 wielkoszlemowy finał. Daje mu to 3 miejsce w kategorii wszechczasów. Wyprzedzają go tylko Roger Federer i Novak Djoković  – obaj zagrali w 31 turniejach najwyższej rangi.

Do tej pory Nadal wygrał 20 wielkich szlemów. Z tego tylko jeden jest rodem z Australii (5 razy przegrywał w finale).

Z kolei, dla młodszego o 10 lat Miedwiediewa to czwarty wielkoszlemowy finał. Do tej pory raz udało mu się wydrać – rok temu w US Open. Rok temu w Australian Open też był w finale. Uległ wtedy Novakovi Djokoviciovi.

Stawką meczu było 2000 punktów do rankingu ATP i 4,4 mln dolarów australijskich premii finansowej.

Mecz w pełni zasługiwał na miano finału AO.

Początek dla Miedwiediewa

Po 2 godzinach gry Rosjanin prowadził 2:0  z Nadalem i nikt przy zdrowych myślach by nie pomyślał, że to dopiero początek pojedynku. A jednak. Hiszpan wrócił do gry.

Wydarzenia na Rod Laver Arena pokazały jednak, że utytułowanego Hiszpana nigdy nie można skreślać. Po dłuższej przerwie na toaletę gra została wznowiona, a Miedwiediew z trudem uratował serwis w pierwszym gemie trzeciego seta. Z czasem Rosjanin znów miał przewagę na korcie i tylko niezrozumiałe decyzje pozbawiły go szans. W szóstym gemie moskwianin prowadził już 40-0 przy podaniu rywala, ale nie zdobył przełamania! Potem role się odwróciły. Nadal wskoczył na wyższy poziom, posłał kilka wygrywających uderzeń. W dziewiątym gemie wykorzystał break pointa i wyszedł na 5:4. Po zmianie stron skończył cztery kolejne piłki i zapisał na swoje konto seta.

Wyniszczająca wojna

W czwartej partii było już widać, że zmęczenie daje znać o sobie. Miedwiediew miał przeciwko sobie kibiców, których jeszcze prowokował, gdy ci przeszkadzali mu w grze. Fizycznie, co jest zaskoczeniem, lepiej wyglądał Nadal. On też już w trzecim gemie miał break pointy i po podwójnym błędzie przeciwnika zdobył przełamanie. Rosjanin natychmiast jednak odpowiedział i wyrównał na po 2.

Ale Nadal nie odpuszczał. Prawdziwa batalia rozgorzała w piątym gemie. Miedwiediew obronił sześć break pointów, ale nie objął prowadzenia. Przy siódmej okazji Majorkanin posłał wygrywający bekhend i to on wyszedł na 3:2. W końcowej fazie seta Rosjanin miał jeszcze okazje na odrobienie strat, ale Hiszpan obronił podanie w ósmym gemie. Przy stanie 5:3 miał już piłkę setową, lecz moskwianin jeszcze oddalił niebezpieczeństwo. Po zmianie stron nic już nie mógł zrobić, bo Hiszpan szybko wypracował trzy kolejne setbole, a wymuszony błąd Miedwiediewa zakończył seta.

Po ponad czterech godzinach gry na tablicy wyników był remis po 2.

W pierwszym secie decydującego starcia młodszy z tenisistów pobił swój osobisty rekord – obronił 12. break point w spotkaniu i po dwóch równowagach jako pierwszy wyszedł na prowadzenie. Później jeszcze poprawił ten wynik, ale w końcu został przełamany. Kolejny gem był doskonałą wizytówką całego meczu. Determinacja wyprzedzała olbrzymie zmęczenie po niemal pięciogodzinnym boju, a wydarzenia na korcie ciągle się zmieniały. Tym razem to Nadal aż trzy razy obronił break pointy, aby w końcu wygrać i wysunąć się na prowadzenie 4:2… a kolejnego gema przegrać do zera! W końcu i starszy z graczy został przełamany, doszło do wyniku 5:5. Emocje sięgały absolutnego szczytu.

Stary – nowy mistrz

Po ponad pięciu godzinach batalii stało się – szalenie doświadczony mistrz dokonał niemożliwego. Przegrywał już 0:2, aby w trzech kolejnych setach udowodnić, że wciąż nie powiedział ostatniego słowa. Przy stanie 5:5 Rosjanin obronił jeszcze dwa break pointy, przegrał dopiero trzeciego. Po ostatnim gemie kibice na trybunach oszaleli – ich ulubieniec nie dał przeciwnikowi szans. Wygrał do zera. Hiszpan wciąż nie zszedł z Olimpu.

comments icon0 komentarzy
0 komentarze
242 wyświetlenia
bookmark icon

Napisz komentarz…

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *